O arbuzie, który okazał się dynią

Paralotniowe Mistrzostwa Polski 2017

Tydzień przed Mistrzostwami Polski wygrałem dla treningu Słowackie Open. Nie pisałem wcześniej o tych zawodach, bo jedyne co mi przychodziło do głowy po wypadku Tomasa, to najmroczniejsze refleksje. Ale w naszym sporcie doczekaliśmy się procedur na okoliczność śmierci zawodnika. Działa to tak, że robimy dzień przerwy i gramy dalej. No i graliśmy. Nie było to moje najradośniejsze podium. Ale to nie jest mój pamiętnik, tylko blog o lataniu, o napince, o arbuzach i o byciu najlepszym. No i może jeszcze trochę o seksizmie – zwróć uwagę na miny facetów dzielących podium z dziewczyną.

fot. Tomáš Podmaník

W moim przypadku sposób na wygrywanie jest dość prosty: latam na tyle dobrze, że wystarczy, żebym nie napalał się na wygrywanie we wszystkich klasach, tylko spokojnie dolatywał do mety miażdżąc w klasie Sport. Rzecz w tym, że moi koledzy latają w wyższej klasie. A z kim jak nie z kolegami rywalizacja jest najciekawsza. Jestem jak młodszak, który w wyścigu w workach chce startować ze starszakami i się ciągle wywraca na nos.

W Kruszewie udało mi się zachować zimną krew i mimo niedolecenia do mety dwa razy, wygrałem większość tasków, co wystarczyło żeby wygrać z dużą przewagą. Niestety tylko w swojej klasie.

Pozwoliłem sobie przed chwilą na nonszalanckie twierdzenie, jaki to ja nie jestem dobry w lataniu. Rozumiem, że nie każdy jeszcze jest o tym przekonany, więc najlepszym sposobem sprawdzenia, kto jakim pilotem jest, niech będzie konfrontacja bezpośrednia – w jednym miejscu, w jednym czasie. Powiedzmy:

Kopaonik, Serbia, 14–19 sierpnia 2017

Na mojej osobistej liście faworytów Mistrzostw Polski w klasie Sport od kilku lat zajmuję pierwsze miejsce. I od kilku lat konsekwentnie pracuję na legendę Tego który przegrał. Czy i tym razem spektakularnie ominę podium? Tak.

Niewprawne oko kibica może nie wyłapać przy pobieżnym przeglądaniu tabeli końcowej zawodów owej spektakularności mojej porażki, dlatego służę tłumaczeniem.

Task pierwszy

czyli inauguracja zawodów alternatywnych

Start miałem dobry. Napotkawszy bardzo silny wiatr w dolinie, założyłem, że task zostanie zastopowany – czym otworzyłem wrota do rzeczywistości alternatywnej, w której pozostałem do końca zawodów. Task, owszem, został zastopowany, ale później niż się spodziewałem, co spowodowało różnicę miedzy wynikami oficjalnymi, a tymi alternatywnymi, uznawanymi wyłącznie przeze mnie (opanowałem sztukę scoringu i pobawiłem się gdybanie):

Task 1 – Klasa Sport
# Name Dist. Alt. Leading Total
1 Walter Wojciechowski 55.03 +1541 26.7 807
2 Marek Mastalerz 55.14 +1452 28.6 806
2 Michal Wojciechowski 54.82 +1564 27.1 806
12 Kuba Sto 34.74 0 16.5 460
49 6.00 0 0 77
Task 1* – Klasa Sport
# Name Dist. Alt. Leading Total
1 Benedykt Kroplewski 35.65 +161 33.8 598
2 Michal Wojciechowski 31.00 +1342 26.6 591
3 Marcin Bortkiewicz 33.50 +647 28.0 588
8 Kuba Sto 30.86 +510 29.4 533
49 6.00 0 0 93

Nie osiągnąłem świetnego wyniku nawet w oszukanych wynikach, ale im dalej tym więcej spektakularności – zapewniam. Tymczasem chwila odpoczynku, bo się spociłem na myśl co będzie później.

Kopaonik, Serbia. Zawodnicy PMP2017 w dniu przerwy
Dzień przerwy

Task drugi (przedostatni)

czyli studium cierpliwości

Start miałem dobry. Małe błędy naprawiałem dużymi nadganiającymi susami zdobywając najwięcej w klasie punktów za prowadzenie. Wypracowałem sobie pozycję gwarantującą wygranie taska w Sporcie. Wystarczyło kręcić komin, kontrolując kiedy którykolwiek z próbujących mnie wyprzedzić zawodników postanowi zaatakować metę, wtedy usiąść mu na plecach i dojechać na pewniaka do celu.

Często piloci po nieudanej próbie wykręcenia się z niskiego pułapu, albo po nieprzetrwaniu kryzysu termicznego mówią o braku cierpliwości. Nigdy nie rozumiałem, jak w tak oczywistej walce o niewylądowanie może brakować cierpliwości – przecież to są sytuacje bez dylematów – nie ma nic innego do wyboru. Prawdziwa próba cierpliwości występuje wtedy, kiedy jest pokusa na bycie niecierpliwym. Taką pokusą może być mieniąca się punktami meta w zasięgu wzroku. Kiedy GPS pokazuje wymaganą doskonałość raptem 10 przy locie z wiatrem, a przed tobą rzuca się Enzo markując powietrze, to wtedy możemy mówić o przebieraniu nogami i o poznawaniu istoty cierpliwości. Zabawa w Babajaga Patrzy z innymi materacami nie była już dla mnie wystarczająco ekscytująca, więc rzuciłem się i ja. Enzo szurając dupą po pastwisku doczołgało się do mety, ja nie.

Dzisiejszy task alternatywny miał metę trochę bliżej niż task oficjalny, dlatego zaliczyłem go bez problemu, naturalnie wygrywając:

Task 2 – Klasa Sport
# Name Time Dist. Leading Total
1 Jakub Kwiatkowski 02:06:28 79.54 124.6 819
2 Adam Grzech 02:11:14 79.54 132.0 800
3 Jan Rentowski 02:10:41 79.54 118.6 790
20 Kuba Sto 71.32 132.8 509
49 6.00 0 32
Task 2* – Klasa Sport
# Name Time Dist. Leading Total
1 Kuba Sto 01:55:05 69.76 148.2 851
2 Adam Grzech 01:55:43 69.76 136.9 836
3 Jakub Kwiatkowski 01:57:07 69.76 130.4 820
49 6.00 0 35

Task trzeci (i ostatni)

czyli wybiła północ

Start miałem dobry. Tym lepszy, że większość zawodników, nie idąc za moją radą, nie śpiesząc się z wystartowaniem utknęła na ziemi często do ostatnich minut przed wyścigiem. Idealnie wszedłem w cylinder startowy w przerzedzonej stawce, kontrolowałem czołówkę, po czym wybrałem inną ścieżkę, która według mnie wyglądała bardziej obiecująco. I tu, czytelniku, spodziewasz się wtopy – Kuba, po co kombinujesz? Nie mogłeś lecieć jak reszta? – ale musisz jeszcze odrobinkę poczekać, bo moja trasa okazała się szybsza, co pozwoliło mi pod koniec wyścigu z powrotem spotkać się ramię w ramię z czołówką.

Wyścig w powietrzu - Paralotniowe Mistrzostwa Polski 2017
fot. Karl Mauracher

Jak już wiemy, latanie wśród Enzów w okolicy mety podnosi mi adrenalinę, co poskutkowało zagłuszeniem myśl o niepowtórzeniu błędu z poprzedniej konkurencji. Ponownie zaatakowałem metę z wysokości na styk.

Z duszeniem, które napotkaliśmy można było poradzić sobie na kilka sposobów:

  • lecieć na glajcie o najlepszych osiągach i przesmyczyć się za grań
  • ostrożnie nadłożyć drogi i podkręcić się nad doliną
  • rzeźbić w nieznanym terenie licząc, że odpuści

Klasyczne już witał się z gąską doprowadziło mnie aż do nurtu potoku. Od dawna latając nad Bałkanami liczyłem na lądowanie przy plantacji arbuzów. Wyciągając uprząż z wody i wyplątując glajta z krzaków pocieszała mnie myśl, że zjem sobie najświeższego arbuza w życiu.

Arbuz który okazał się dynią

Przez dużą przewagę w leading pointach ukończyłem dzień na 12 miejscu w Sporcie. W moim świecie oczywiście wygrałem. Wyniki końcowe zawodów – te oficjalne i te dyniowe:

Mistrzostwa Polski – Klasa Sport
# Name Task1 Task2 Task3 Total
1 Grzegorz Fiema 135/672 783 798 1716
2 Walter Wojciechowski 807 750 158/578 1715
3 Jan Rentowski 757 791 158/578 1706
15 Kuba Sto 92/460 510 574 1176
49 77 32 20 109
Mistrzostwa Polski* – Klasa Sport
# Name Task1 Task2 Task3 Total
1 Kuba Sto 533 846/851 855 1701
2 Adam Grzech 579 836 212/634 1627
3 Grzegorz Fiema 503 779/783 825 1604
49 93 35 0 128

Można by rzec, że dopiero zacząłem sezon zawodniczy w tym roku. Wybieram się jeszcze dwa razy na zawody. Mam już tak do bólu precyzyjnie zdiagnozowane błędy, że najprawdopodobniej jestem u progu serii zwycięstw. Jeśli znasz jakiegoś psychologa sportu, który chce sobie zrobić nazwisko na łatwym przypadku, to zapraszam do kontaktu.

Kuba Sto

Entuzjastyczny przelotowiec i zawodnik. Niezłomny wyznawca klasy sport. Były i przyszły członek kadry narodowej. Napinkowiec.

11 komentarzy

  • Kuba Sto 7 lat temu

    Aha, mam złoty medal w klasyfikacji drużynowej. Żywiec Air Team, yeah!

  • Ziółek 7 lat temu

    Napisz, jak obłiczyłeś scoring alternatywny – bo to ostatnio modny temat …

    • Kuba Sto 7 lat temu

      Parametry zastosowałem takie same, żeby było – he, he – uczciwie.
      W pierwszym tasku wcześniej zastopowałem konkurencję. W drugim i trzecim powiększyłem trochę metę, że niby doleciałem.

  • Yanky 7 lat temu

    Spoko … Za rok będą kolejne mistrzostwa Polski 😎

  • marekm 7 lat temu

    A jaka to była „inna ścieżka” w ostatnim tasku?
    Ja sam po tym jak dałem spektakularnie w glebę na początku drugiego taska, bo zacząłem szukać nisko noszeń na własną rękę zamiast pilnować grupy (tej w której byłeś Ty i Kiciuś), postanowiłem następnym razem trzymać się grupy. W kolejnym – ostatnim – tasku, mimo wcześniejszych postanowień poleciałem tam gdzie nie było nikogo, drugą stroną doliny, i mam wrażenie że nieźle to wydało. Tylko trafiłem w antyfazę przy PZ na południu i „brakło mi cierpliwości” 😉
    Koniec końców w tych zawodach przytrafił mi się najlepiej i najgorzej poleciany task w mojej karierze niedzielnego zawodnika 🙂

    • Kuba Sto 7 lat temu

      Ty (bardzo zachodnią stroną) + Ja (wschodnią) + Paweł jako reprezentant leading gaggla (środkiem):
      Tracklogi - ostatni task PMP2017
      Byłeś mocno spóźniony, ale całkiem szybko Ci szło tamtędy, faktycznie.

  • marekm 7 lat temu

    Dzięki za obrazek.
    No niestety, załapałem się na wiatr w plecy na startowisku i start zrobiłem z 20-minutowym opóźnieniem. A tak byłem zadowolony z dwóch pierwszych startów, bo poszły idealnie…
    Chyba jednak ta moja droga była trochę naokoło. Na plus były chmury układające się ładnie wzdłuż doliny. Stąd pomysł żeby tamtędy lecieć. Gdyby nie waliło na przeskokach miedzy chmurami, co spowodowało że mało kiedy leciałem na spidzie, to byłoby jeszcze szybciej 🙂
    Pozdrawiam.

  • Krzycha 7 lat temu

    Dobre 😉

  • Roman 7 lat temu

    Jak zwykle -dobry tekst 🙂 .

  • Greg 7 lat temu

    Chyba napina cię zżera. Masz rację, psycholog to dobry pomysł.

    Greg

  • misiek 7 lat temu

    Nieziemski Ty !

Dodaj komentarz